Tym całkowicie nietrafionym – czyli dokładnie takim, jakiego się po wyjątkowo nieudanej minister zdrowia spodziewałam – argumentem Izabela Leszczyna prawdopodobnie zdusiła w zarodku i tak mało przecież prawdopodobną merytoryczną dyskusję na temat postulatu swojej koleżanki z rządu, Katarzyny Kotuli, która domaga się zalegalizowania sterylizacji kobiet. Trudno bowiem merytorycznie rozmawiać o postulacie, który minister zdrowia nazywa „odchyleniem w lewo” i usprawiedliwia wcześniejszym „przechyleniem w prawo” – taka argumentacja niepotrzebnie go ideologizuje, a zasługuje on na rzeczową dyskusję. Kto wie, może nawet doprowadziłaby ona do konkluzji, że może być postulatem, w którym zgodnie odnajdą się zarówno środowiska „pro-life”, jak i „pro-choice”. Bo czy na pewno jest on lewicowy i kontrowersyjny tylko dlatego, że podnosi go lewica i używa przy tym wyjątkowo nietrafionych argumentów?