Marek Migalski: Uwiedzeni przez nową władzę

Do sytuacji w Polsce w ponad pół roku po wyborach można zastosować słynne zdanie wypowiedziane przez jednego z bohaterów „Lamparta” Giuseppe di Lampedusy: „Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko musi się zmienić”.

Publikacja: 22.05.2024 04:30

Episkopat może spać spokojnie. Rząd zamilkł w sprawie Funduszu Kościelnego

Episkopat może spać spokojnie. Rząd zamilkł w sprawie Funduszu Kościelnego

Foto: PAP/Grzegorz Momot

Przypatrzmy się bowiem polityce nowego rządu – w dużej części kontynuuje linię poprzedniego. Zapora na granicy z Białorusią nie tylko nie została rozebrana, ale są zapowiedzi jej wzmocnienia – oczywiście by chronić nasz kraj przed działaniami Łukaszenki i Putina. Ludzie idący tamtędy do lepszego życia są przez Donalda Tuska nazywani dokładnie tak, jak byli określani przez Jarosława Kaczyńskiego – jako uczestnicy wojny hybrydowej, a nie biedne ofiary, którym trzeba pomóc.

Podobnie dzieje się w przypadku CPK – w kampanii jego budowa była przedstawiana przez ówczesną opozycję jako klasyczny przykład marnotrawstwa publicznych pieniędzy, ale dziś wygląda na to, że lotnisko powstanie, by służyć Polkom i Polakom. Politycy PiS mogą być dumni, że ich dzieło jest kontynuowane.

Czytaj więcej

Jak Tarcza Wschód ma zatrzymać wroga? Fortyfikacje na granicy z Rosją i Białorusią

Identycznie jak w przypadku transferów socjalnych obecna władza nie tylko ich nie ogranicza, ale raczej rozbudowuje. Słynny program 500+ został zamieniony na 800+ i nowy gabinet jest dumny ze swej prospołecznej polityki. Prowadzonej zresztą w bardzo pisowskim stylu – dziura budżetowa jest wszak w obecnym budżecie większa o 20 miliardów, niż zakładało PiS w swoim. Władza dogadza także sobie – zdaje się, że obecny rząd jest liczniejszy niż poprzedni.

Zmiany w wymiarze sprawiedliwości? Nie żartujmy. KRS ma się dobrze, a w rządzie trwają prace, krytykowane zresztą przez stowarzyszenia sędziowskie, jak zalegalizować tzw. neosędziów i usankcjonować ich obecność w instytucjach związanych z wymiarem sprawiedliwości. Kilkoro z najbardziej wyrazistych pałkarzy poprzedniej władzy zostało zdymisjonowanych, ale cała reszta trzyma się dobrze.

Po wyborach 15 października i zmianie władzy dominuje wrażenie kontynuacji procesu

O żadnej zmianie w kwestii praw reprodukcyjnych kobiet nie może być mowy. Po prostu – w koalicji nie ma zgody co do tego, jak owa zmiana miałaby wyglądać. Dodatkowo każdy ruch blokuje groźba ewentualnego weta prezydenta. Więc nikt w tej sprawie niczego nie rusza.

Podobnie jak w materii roli Kościoła w życiu społecznym. Niedawno dowiedzieliśmy się od przedstawicieli Trzeciej Drogi, że lekcje religii mają zostać w programach szkolnych – w dodatku w dotychczasowym wymiarze godzin. O likwidacji Funduszu Kościelnego nikt nawet nie mówi. Episkopat, który w swej większości przez ostatnie osiem lat popierał rząd PiS, może spać spokojnie – jego interesy są niezagrożone.

Czytaj więcej

Ks. prof. Dariusz Walencik: Duchowny powinien być poddany weryfikacji

Czy zatem naprawdę nic po 15 października się nie zmieniło? Aż tak to nie. Trzeba bowiem odnotować odblokowanie środków unijnych, kilka mniej znaczących reform, zmianę mediów publicznych, która zatrzymała nienawistny ściek płynący w nich za poprzedniej władzy. Ale dominującym wrażeniem jest proces kontynuacji.

Nie zauważamy tego zajęci medialnymi burzami, kłótniami posłów w studiach telewizyjnych, ich agresywnymi wpisami w mediach społecznościowych. Ludzie związani z nową władzą zajęli stanowiska w ministerstwach, urzędach wojewódzkich, w spółkach Skarbu Państwa. Dla nich zmieniło się wiele. Ale przeciętny obywatel musi się zadowolić zniesieniem prac domowych dla uczniów, częstszym używaniem feminatywów, brakiem obecności w mediach publicznych najbardziej znienawidzonych propisowskich propagandystów oraz obniżeniem VAT dla branży beauty.

Autor jest politologiem, prof. UŚ

Przypatrzmy się bowiem polityce nowego rządu – w dużej części kontynuuje linię poprzedniego. Zapora na granicy z Białorusią nie tylko nie została rozebrana, ale są zapowiedzi jej wzmocnienia – oczywiście by chronić nasz kraj przed działaniami Łukaszenki i Putina. Ludzie idący tamtędy do lepszego życia są przez Donalda Tuska nazywani dokładnie tak, jak byli określani przez Jarosława Kaczyńskiego – jako uczestnicy wojny hybrydowej, a nie biedne ofiary, którym trzeba pomóc.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Czy wybory do Parlamentu Europejskiego mogą załagodzić kryzys legitymacji Unii?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Unia Europejska będzie niemiecko-francuska, koniec kropka
Opinie polityczno - społeczne
Bartłomiej Sienkiewicz: Musimy umiejętnie wciągnąć Unię w budowę Tarczy Wschód
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Obywatel Trump uznany za winnego. I co z tego?
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Urbańczyk: Żywią y szantażują. Jak rolnicy biorą nas za zakładników i wymuszają poparcie
Opinie polityczno - społeczne
Ireneusz Krzemiński: Militaryzm narodowy Donalda Tuska. Co się dzieje w Polsce?