Koalicyjny gabinet Donalda Tuska nie wycofał się z projektu zbudowania polskiej elektrowni atomowej, w sumie nie próbował nawet podważyć sensu tej inwestycji – co jest sygnałem pewnej, bardzo Polsce potrzebnej, ciągłości i konsekwencji w naszej rodzimej polityce energetycznej. W zasadzie skończyło się na urealnieniu harmonogramu i niektórych detali projektu, które zresztą od dawna uważano za – delikatnie mówiąc – optymistyczne.

Aktualizacja strategii energetycznych Polski na koniec 2024 roku

Jednak co do realizacji pozostałych jego elementów, czyli przede wszystkim drugiej „rządowej” elektrowni oraz potencjalnych projektów komercyjnych, jak ten w Pątnowie, politycy koalicji nabrali wody w usta. O tym, czy czeka nas realizacja wizji snutej przez rząd Mateusza Morawieckiego, przekonamy się zapewne jesienią i zimą, a być może nawet na początku przyszłego roku. To są bowiem terminy wspominane, gdy mowa o aktualizacji kluczowych dla polskiej polityki energetycznej rządowych strategii i dokumentów. Do tego momentu wszystko może się zdarzyć.

Oczywiście, pamiętając, ile poprzednie rządy męczyły się z aktualizacją choćby polityki energetycznej Polski do 2040 roku, moglibyśmy założyć, że terminy wyznaczane na przełomie bieżącego i przyszłego roku są mało realne. Tym razem jednak ten kilkumiesięczny okres wyczekiwania wynika z analiz, jakie – według informacji „Rzeczpospolitej” – mają być prowadzone w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych. Zmierzają one do odpowiedzenia na pytanie, czy rzeczywiście potrzebujemy więcej atomu niż ta jedna elektrownia na Pomorzu. Do prowadzenia takich analiz popychają choćby regularnie powtarzane doniesienia o rekordach produkcji bitych przez OZE. Nie trzeba mieć zbytnio rozbuchanej wyobraźni, żeby prognozować, że za dekadę czy dwie zielone technologie mogą mieć taką efektywność, że większy sens będzie miało modernizowanie sieci przesyłu i dystrybucji niż budowa nuklearnych molochów.

Magazyny energii ważniejsze od kolejnych elektrowni atomowych

W tym kontekście właściwie powinniśmy wyczekiwać ze strony rządu innej informacji: kiedy i na jaką skalę ruszy rozbudowa infrastruktury magazynowania energii? To właśnie tych obiektów potrzebujemy dziś bardziej niż wielu atomówek – nie dość, że uczynią one OZE bardziej stabilnym źródłem energii, będą też do pewnego stopnia bezpieczniejszym modelem infrastruktury energetycznej niż jeden duży obiekt, powstaną szybciej niż elektrownia jądrowa i zapewne mniejszym kosztem. Tylko że będą mniej spektakularne niż choćby najmniejszy z SMR-ów.